Denko września i października!

20 Komentarzy

Cześć Dziewczyny :)

Moje zużycia kosmetyczne z dwóch ostatnich miesięcy znów zaowocowały obfitym denkiem. Znalazło się w nim sporo perełek, które chciałabym Wam polecić, ale także kosmetyki nijakie, które co prawda spełniały swoją funkcję, ale efektu WOW nie było. 
Wybaczcie mi słabsze zdjęcia, ale niestety coś zaszwankowało z oświetleniem,  a z racji tego, że wyrzucanie denkowej torby jest bardzo ekscytujące ;-), nie miałam możliwości, aby to naprawić, hihi ;)


PIELĘGNACJA CIAŁA - produkty do mycia!

Jak zazwyczaj zużyłam całą, ogromną butlę płynu do kąpieli z Biedronki - BEBEAUTY. Nadal podtrzymują swoje zdanie, że jest to bardzo dobry produkt, a co równie ważne nie drogi. Fajna jakość, za rozsądną cenę i to mi się podoba!

Rewelacyjnie wspominam jedwabisty mus do mycia ciała pod prysznic od NIVEANaprawdę pokochałam tą piankę. Jest bardzo wydajna, a piana jest gęsta, świetnie oczyszcza i nawet w najmniejszym stopniu nie przesusza skóry. Po jej zastosowaniu, skóra rzeczywiście była miękka i gładka, czysta i pachnąca! Z pewnością zdecyduję się na nią przy kolejnej wizycie w drogerii. Oby była w promocji :)

Żele do higieny intymnej PROVAG zużywam nałogowo, bo są to doskonałe produkty! Przyznam się, że używam ich również do mycia włosów i sprawdzają się idealnie. Doskonale oczyszczają, a przy tym są mega delikatne dla skóry głowy.

Zazwyczaj nie umieszczam w denku produktów z których korzystają wszyscy domownicy, ale na uwagę zasługuje mydło w płynie PALMOLIVE. Jest niesamowicie wydajne i pięknie pachnie, nie wysusza skóry, a przy tym ładnie wygląda na umywalce.




PIELĘGNACJA TWARZY

Żel micelarny do oczyszczania twarzy LIRENE sprawdził się całkiem dobrze, delikatnie i skutecznie zmywa makijaż, ale jego minusem jest to, że się nie pieni, dlatego ciągle miałam wrażenie, że nie do końca oczyszcza. Mimo tego, chyba było to tylko takie wrażenie.

Udało mi się wykończyć tonik BYOTHEA, a myślałam, że będzie to niemożliwe. Ma on żelową konsystencję, a ja nie za bardzo za takimi przepadam. Poza tym sprawdzał się całkiem nieźle.

Skończyły mi się również trzy kremy do twarzy z których byłam bardzo zadowolona.

Krem z kwasem laktobionowym YASUMI ma działanie nawilżające i nie mogę mu tego odmówić, ale on robi jeszcze coś, co dla mnie jest znacznie ważniejsze! On leczy! W trakcie stosowania tego kremu nie miałam żadnych problemów z wypryskami, a te które były zanim zaczęłam go używać bardzo szybko zniknęły (dwie - trzy doby od pierwszego użycia). Cudownie działał na moją cerę i z pewnością sięgnę po kolejne opakowanie! Oprócz niewątpliwie korzystnego działania ma również świetną, nietłustą i lekką konsystencję, szybko się wchłania, nie smuży, nie zapycha porów i lekko matuje.

Krem do twarzy ILUA - LADY IN RED, również był moim ulubieńcem. Przeznaczony jest on do pielęgnacji cery po 30-stce. Znajdują się w nim same naturalne, ekologiczne składniki m.in. takie jak: ekstrakty pozyskiwane z komórek macierzystych wąkroty azjatyckiej i nowozelandzkiej paproci drzewiastej,  ekstrakty z wanilii i granatu otrzymywane w stanie nadkrytycznym CO2 oraz ekskluzywny olej z opuncji figowej i patagońskiej róży. Na uwagę również zasługuje fakt, że ten krem jest umieszczony w słoiczku wykonanym z holenderskiego szkła Miron, które zachowuje energię biologiczną i doskonale chroni przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych.
Ten krem jest niesamowicie delikatny, tak bardzo, że z powodzeniem można stosować go na okolice oczu. Świetnie nawilża, łagodzi, koi i otula skórę. Jest jak naturalna, niewidzialna kołderka, która pielęgnuje cerę i ma działanie przeciwzmarszczkowe.

Krem do twarzy ROYAL JELLY od STENDERS także zasługuje na uwagę!  Krem jest zupełnie nietłusty, lekki i błyskawicznie wchłaniający się, a jego działanie jest tak odżywcze i długotrwale nawilżające. Coś wspaniałego!
Co więcej, on autentycznie ma właściwości kojące! Producent dedykuje go szczególnie dla cery suchej i normalnej, ale dla mojej tłustej również nadaje się fenomenalnie. Stosowałam go przeważnie na dzień.


Postanowiłam również pożegnać się z trzema kremami, właściwie nie postanowiłam, ale musiałam. Używałam ich już dawno i zostały końcówki, których nie wykończyłam. Zwyczajnie znalazłam inne, lepsze kosmetyki, a nieopatrzenie tych zapomniałam się pozbyć. Nie pamiętam już dokładnie, czy byłam z nich zadowolona, ale skoro nie byłam w stanie zużyć ich do końca, to widocznie niekoniecznie było się czym zachwycać. 

,

PIELĘGNACJA WŁOSÓW

Bardzo pozytywnie wspominam olejkową mgiełkę do włosów BC Bonacure od Schwarzkopf. Nie obciążała włosów i świetnie działała na ich kondycję i wygląd. Stosowałam ją zawsze po myciu włosów i dzięki temu łatwo mogłam je rozczesać i przestawał być niesforne. Dobrze się układały. Byłam zadowolona!

Maska od Wella, którą znalazłam w ostatniej edycji beGlossy starczyła mi zaledwie na dwa użycia, ale raczej dobrze je wspominam, choć nie chcę się wypowiadać nad wyrost. Myślę, że jeśli znajdę ją w atrakcyjnej cenie, to wypróbuję pełnowymiarowe opakowanie. 

Zaskoczyła mnie maska do włosów od SYOSS -Ceramide Complex ANTI-BREAKAGE, ponieważ ta marka raczej się u mnie nie sprawdzała. Okazało się jednak, że ten produkt w pełni spełnił moje oczekiwania. Włosy po jej zastosowaniu były miękkie, miłe w dotyku, lekkie i dobrze się układały, a co najważniejsze nie puszyły się. Nie musiałam już stosować żadnych innych kosmetyków, ani odzywek bez spłukiwania. 


ZAPACHY

Antyperspirant znalazłam w Carrefour, kupiłam go pod wpływem nagłej potrzeby i muszę przyznać, że się nie zawiodłam, choć kosztował coś ok. 3 zł. Dobrze chronił przed poceniem i miał ładny zapach. Jeśli znajdziecie go podczas codziennych zakupów, to bez obaw wrzucajcie do koszyka. Jest OK.

Zużyłam również dwa zapachy. Jeden to FM, a drugi pochodził z kolekcji zapachowej Mary Kay. Obydwa miały lekkie, letnie, kwiatowe nuty zapachowe. Doskonale sprawdzały się u mnie w ciepłe dni, teraz używam trochę cięższych zapachów.


PIELĘGNACJA CIAŁA - kremy i balsamy

Balsam do ciała CC of SWEDEN - ARGAN BODY BALM, okazał się bardzo przyjemny. Miał lekką i dobrze wchłaniającą się konsystencję, ładnie pachniała, a i jego działanie było niczego sobie. Świetnie nawilżał i pielęgnował skórę. 

Troszkę mniej miło wspominam świecę do masażu od FM. Nie mam pojęcia..., albo ja nie umiałam jej używać, albo ona taka już była, ale strasznie się kopciło przy aplikacji. Do połowy opakowania, było ok, ale później dymiło się niemiłosiernie. Generalnie zapach dymu skutecznie zagłuszył aromat świecy. Co więcej, miałam wrażenie, że zatykała pory skóry... . Chyba nie dla mnie takie świecowe wynalazki.

Fantastycznie natomiast wspominam serum antycellulitowe Yonelle! Przy jego codziennym stosowaniu  skóra stała się bardziej gęsta, sprężysta i jędrna, a cellulit mniej widoczny.


POZOSTAŁE

Co prawda, marka P&R już chyba nie istnieje, choć może się mylę, ale skończyłam krem koloryzujący BBB. Używałam go tylko pod podkłady mineralne i przy takim użytkowaniu sprawdzał się doskonale, bo dobrze przygotowywał skórę pod sypkie produkty. Solo niestety był beznadziejny.

Matowego TOP-u od SEMILAC nie było mi dane wykończyć... . Użyłam go kilka razy i odstawiłam. Za czasów swojej świetności sprawdzał się bardzo dobrze, ale po przeleżeniu kilku miesięcy w szufladzie, tak się rozwarstwił, że nic już z niego nie będzie. :(

Bardzo lubiłam konturówkę od Lovely. Odpowiadał mi jej kolor, który z przygaszonego, ciemnego różu lekko wpadał w siny. Stosowałam ją na całe usta i uzyskiwałam fajny mat. Nie wiem, czy jest jeszcze w sprzedaży, a i koloru nie umiem określić bo napisy się pościerały. 

Kremu do rąk od INDIGO nie wspominam zbyt dobrze. Właściwie nie zauważyłam pozytywnego działania na skórę dłoni. Uczucie komfortu po zastosowaniu było jedynie chwilowe. 



PRÓBKI I MINIPRODUKTY

Jak zwykle zużyłam kilka próbek i o nich nie będę się rozpisywać, bo ciężko cokolwiek ocenić. Mam jedynie ochotę na pełnowymiarowe opakowanie żelu do mycia URIAGE. Wspomnę jeszcze tylko o masce GARNIER, która była beznadziejna i nie zauważyłam po jej zastosowaniu żadnych efektów..., no dobra... efekty były, ale polegające na tym, że cała się od niej kleiłam, jak lep na muchy ;-).


Jak tam Wasze denka?
Nowszy postNowszy post Poprzedni postStarszy post Strona główna

20 komentarzy:

  1. Wow spore denko :) Nie miałam nic z tych produktów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jakoś zawsze się uzbiera przez dwa miesiące :)

      Usuń
  2. Faktycznie te żele z Biedronki i płyny są całkiem dobre , sporo osób je zachwala i ja też się skusiłam na żel .Jak to mówią spełniają swoje zadanie a krzywdy nie robią i tyle mi wystarcza ,od nawilżania i innych rzeczy mamy balsamy ,olejki i mleczka ,a żel jest po to aby dokładnie myć , nie uczulać ,ładnie pachnieć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie :) Też mam takie zdanie. Jeszcze czasem wychodzą wersje okazjonalne z fajnymi zapachami :D

      Usuń
  3. krem do rąk WISE to mój zdecydowany ulubieniec!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. mus do mycia ciała pod prysznic od NIVEA znam i mam i właśnie czuję, że mi się już kończy :( a bardzo tą piankę polubiłam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ile kosmetyków niektóre miałam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Moje denka też zazwyczaj nie należą do najmniejszych i zawsze podziwiam dziewczyny, które potrafią tak niewiele zużyć :PTen mus od Nivea mnie niesamowicie ciekawi i muszę go w końcu kupić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie umiem oszczędnie z kosmetykami :D hihi, a mus koniecznie wypróbuj!!! Jest super!

      Usuń
  7. Nie miałam okazji wypróbowania żadnego z tych kosmetyków:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Sporo Ci się tego uzbierało :) Uwielbiam denka :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne i bardzo ciekawe denko! I na szczęście większość produktów dobrze się spisała :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, większość była ok, a nawet bardzo OK :D

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz!