niedziela, września 18, 2016

Denko Lipca i Sierpnia 2016!


Cześć Dziewczyny :)

Czas leci nieubłaganie, jeszcze chwilę temu korzystałam z uroków lata, a tu już druga połowa września. Nawet nie wiem, kiedy ten czas uciekł. Mało by brakowało, a zapomniałabym o denku. Na szczęście, przypomniałam sobie o nim i oto właśnie ono... wakacyjne denko lipca i sierpnia!

KOSMETYKI KOLOROWE


Skończyły mi się, aż trzy maskary. Tą z Avon-u Aero Volume nie darzyłam jakąś szczególną sympatią, ale w czasie lata była OK. Dawała bardzo naturalny efekt, właściwie jedyne co robiła to przyciemniała rzęsy. Nie zauważyłam, aby je pogrubiała, wydłużała, czy chociażby podkręcała. Nie mnie jednak, w upalne dni w których mój makijaż był minimalistyczny była odpowiednia.
Maybelline Rocket Volume również jakoś szczególnie się nie sprawdziła. Na szczoteczce zostawało zbyt dużo tuszu, a owa szczoteczka była mało poręczna. Praktycznie za każdym razem umazałam się tą maskarą po pas ;) Nie zużyłam do końca.  
Najbardziej polubiłam się z Rimmel Volume COLOURIST i mimo, że obiecany efekt przyciemnienia rzęs po dwóch tygodniach używania nie zadziałał, to maskara bardzo dobrze się spisywała. Ładnie wydłużała i pogrubiała rzęsy, a dzięki tradycyjnej szczoteczce rzęsy były ładnie rozdzielone. Nie osypywała się, ani nie robiła efektu pandy. Bardzo dobrze ją wspominam.

Pozbyłam się również dwóch bubli, które przeleżały swoje nietknięte w szufladzie. Baza pod makijaż Delia, to szatański zapychacz. Skład ma fatalny i zdecydowanie nie polecam tego produktu. Wyrzucenie pieniędzy w błoto. Drugi bubel to zachwalana niegdyś baza pod cienie do powiek DAX Cashmere. Kupiłam ją po przychylnych opiniach, ale się zawiodłam po stokroć. Nie dość, że nie utrwalała makijażu, to jeszcze się niemiłosiernie wałkowała na powiekach!

Zużyłam też próbkę pudru transparentnego Pixie i tak się z nim polubiłam, że mam ochotę na pełen wymiar!


Kultowe perełki z Avon również przeleżały swoje w szufladzie. Trochę ich niegdyś używałam, ale to już przeszłość. Kiedyś może były OK, ale teraz jest wiele innych produktów, które biją je na głowę. Rozstaję się bez żalu.
Pożegnałam również dwie brązowe kredki do oczu: Madam Lambre i Coty. Od wieków ich nie używałam, więc bye, bye ;)
Dwie pomadki Lily Lolo bardzo dobrze mi służyły i zużyłam je praktycznie do końca. Niestety podczas upałów trochę zmieniły swój kształt ;) Bardzo dobrze je wspominam.


Transparentny puder Lily Lolo Transculent Silk służyła mi rewelacyjnie. Szkoda, że się skończył. Pisałam o nim tutaj.

Niestety skończyłam mi się odżywka do paznokci HEROME, uwielbiałam ją! Najlepsza odżywka do paznokci, jaką miałam okazję używać. Jeśli chcecie dowiedzieć się o niej więcej, to zapraszam do archiwalnych wpisów:



Skończył mi się również zmywacz do paznokci Isana z Rosmanna, który jest moim ulubionym i kupuję jedynie ten. 
Zdenkowałam także Cleanery: Neonail i Evonalis. Obydwa bardzo dobrze mi służyły.

Lakier do paznokci Lambre miał bardzo ładny odcień czerwieni, ale niestety jego trwałość nie dawała rady. Odżywka do paznokci z Avonu również szczególnego wrażenia na mnie nie zrobiła. Szczerze mówiąc, wyschła i na tym jej koniec. 

PRODUKTY DO WŁOSÓW


Lubię farby do włosów Casting Creme Gloss i zazwyczaj to ich właśnie używam, choć czasem zdarzy mi się zdrada ;) Nie niszczą włosów, są stosunkowo tanie (zawsze poluję na promocje) i dają ładne kolory. Z odcieniem czekoladowa polewa trochę nie trafiłam, okazał się dla mnie zbyt ciemny. Następnym razem postawię na jaśniejszy.


Skończył mi się także jeden z moich ulubionych szamponów - Alterra Sensitiv Shampoo. Była naprawdę delikatny dla skóry głowy i doskonale oczyszczał włosy, nie plątał ich.
Schwarzkopf Professional Q10 Plus BC Bonacure Time Restore Rejuvenating Spray doskonale sprawdzał się latem. Używałam tej odżywki po każdym myciu.


PRODUKTY DO OCZYSZCZANIA CIAŁA


Żele pod prysznic Palmolive i Lirene również zakończyły swój żywot. Obydwa lubiłam, nie wysuszały skóry, miały ładne zapachy i doskonale oczyszczały. Nie mam im nic do zarzucenia.


Płyny do higieny intymnej PROVAG i LACTACYD spisywały się świetnie i wiem, że już przez długi czas będę z nich korzystać. Przyznam się, że używałam ich nie tylko do higieny intymnej, ale również do mycia włosów ;)
Chusteczki Demoxoft świetnie sprawdziły się w podróży, a przez wakacje trochę tych podróży odbyłam!

PRODUKTY DO PIELĘGNACJI CIAŁA


Mgiełki i olejek rozświetlający PAT&RUB to były moje letnie niezbędniki do ciała w tym roku. Olejek używałam każdego wieczora przed snem, a rano budziłam się z piękną gładką i wypielęgnowaną skóra, a co więcej mieniącą się w słońcu złotymi drobinkami. W ciągu dnia używałam mgiełek. Ten efekt chłodzący, a jednocześnie pielęgnujący była niezbędny podczas upałów!

PRODUKTY DO OPALANIA


Nigdy nie zużywam do końca produktów do opalania. Zawsze je kupuje, ale już ze zużywaniem mam problemy. Zwyczajnie o tym zapominam. Mam nadzieję, że nie odpowiem za tą niedbałość w przyszłości ;)


Skończyło mi się również masło do ciała FLOS-LEK. Miałam je już w różnych wersjach i każdą bardzo lubiłam. Doskonale natłuszczają, nawilżają i pielęgnują ciało. Dobrze wspominam również olej Equilibra, miał rewelacyjne właściwości odżywcze dla skóry.


Płyn micelarny BIODERMA spisywał się bardzo dobrze i z pewnością jeszcze po niego sięgnę. Doskonale zmywał makijaż, był delikatny dla skóry i dla oczu i nie pozostawiał po sobie żadnej warstwy na skórze. Polecam!
Moim letnim zapachem okazał się  AVON Our Story. To był chyba wybór mojej podświadomości, bo chcąc, nie chcąc to właśnie po niego sięgałam najczęściej.


Ta obdrapana buteleczka na górze zdjęcia to płyn z alkoholem przeciw wypryskom. Niestety nie zdążyłam go zużyć, bo źle dokręciłam butelkę i skubaniec wyparować, hehe...
Preparatu na porost brwi i rzęs L'biotica nie zużyłam, bo okazał się bublem, więc tylko przeleżał w szufladzie.
O próbkach kremów do stóp Lirene i Eubos nie będę się wypowiadała. Za mało, żeby wydawać osądy, ale nie byłam nimi zawiedziona, choć nie miały jakichś szczególnych właściwości.


Na koniec produkty użytku jednorazowego. Najbardziej czarującym z nich była babeczka  do kąpieli Lawendowe Wzgórze - Sweet Batch. Nacieszyłam nią oczy, a później ciało i zmysły. Produkt wielofunkcyjny ;) :D
Tak wyglądała za swoich czasów świetności:


To już koniec mojego wakacyjnego denka. Już zabieram się za kompletowanie kolejnego ;)

Buziaki :*

23 komentarze:

  1. Również nie zużywam nigdy w całości produktów do opalania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdziwiłabym się, gdyby znalazła się osoba, która tego dokonała :D

      Usuń
  2. Ja też Olię użyłam..., raz..., dokładnie tak samo jak Ty ;) hahaha ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam ten płyn z biodermy jedyny który nadaje sie do mojej skóry, juz pare butelek zużyłam ;D W sierpniu zużyłam tez oliwkę do manicure cytrynowa z semilaca, nie dosc ze pachnie pięknie to teraz moje paznokcie w koncu wygladają zdrowo i ładnie ; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Płyn z Biodermy jest super! :)
      Oliwek z Semilaca jeszcze nie miałam okazji używać, ale dzięki Twojemu poleceniu nie omieszkam wypróbować :*

      Usuń
  4. a dla mnie the rocket to jeden z ulubionych mascar od Maybelline :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że znalazłaś ulubioną. U mnie się niestety nie sprawdziła, ale każda z nas ma nieco inne rzęsy i to co dla jednej jest super, dla innej niestety nie :)

      Usuń
  5. Też stosuję Casting Creme Gloss, ale w innym odcieniu:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam Biodermę, to zdecydowanie najlepszy micel, jaki dotąd używałam. Opłaca się polować na dwupaki w promocyjnych cenach - ja zazwyczaj zamawiam w Melissie 2x500 ml za 67 zł :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Spore denko. Ta babeczka jest przeurocza, zawsze mi żal wrzucić te cudeńka do wody ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, możesz sobie wyobrazić w jakim byłam dylemacie, wrzucać... nie wrzucać (?) hahaha :)

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz!