Cześć Dziewczyny :)
Ostatnio z postami denkowymi było u mnie słabo i to wcale nie dlatego, że nic nie zużywałam, ale jakoś nie umiałam się do nich zabrać. Tym razem jednak postanowiłam zrobic denko na czas i oto ono! Maj zaowocował całkiem nieźle i zużyć jest sporo. Jak zwykle największa część denka to produkty pielęgnacyjne do włosów i ciała, ale znalazło się w nim też kilka innych przyjemniaczków.
Ten dziwny słoik na pierwszym planie, to mój własnoręcznie robiony, solny peeling, który przygotowałam na warsztatach w hotelu SoundGarden. Postawiłam wtedy na zapach, który był bardzo intensywny. Zużyłam również trzy mini produkty Schwarzkopf. Szampon z linii Essensity był tak beznadziejny, że cieszę się, że to była tylko próbka. Szampon Oil Miracle z olejkami z róży natomiast, uwielbiam i to nie tylko za zapach! O olejku silikonowym nie chcę się jakoś szczególnie wypowiadać, bo zwyczajnie było go zbyt mało, ale nie narzekałam na niego.
Maska do włosów GO Cranberry była bardzo dobra, złego słowa na nią nie powiem. Oprócz działania, ważne jest dla mnie jej naturalny skład. Skończyła mi się również próbka maski do włosów PROSALON Argan Oil z majowego byGlossy. Dobrze, że znalazła się w pudełku, bo teraz wiem, że nie warto wydawać na nią kasy. Z moimi włosami nic szczególnego nie zrobiła.
W maju zafarbowałam sobie również włosy. Jak zwykle postawiłam na Casting-a od L'oreal. Tym razem uwiódł mnie odcień: Syrop Klonowy.
Z szamponu z koniem początkowo byłam zadowolona, ale po jakimś czasie moje włosy się na niego zbuntowały i odstał swoje na łazienkowej półce. Ostatecznie skończył jako myjacz pędzli ;)
Zużyłam również pięć żeli pod prysznic. Żel APN dostałam w prezencie, ale nie przypadł mi do gustu. Co prawda, mył i pienił się dobrze, nie zauważyłam też, aby wysuszył skórę, a i pachniał całkiem sensownie, problem w tym, że był maksymalnie napakowany chemią i wszystkimi możliwymi parabenami. Żele rossmanowskiej ISAN-y zna chyba każdy i nikt nie narzeka. Ja też nie narzekam. Żel TBS Smoky Poppy bardzo przypadł mi do gustu. Początkowo byłam zdziwiona tym makowym zapachem, ale ostatecznie bardzo go polubiłam. O żelach z AVON-u pisałam już wielokrotnie. Mimo, że nie są szczególnie przyjazne skórze, to lubię je za zapachy i czasem po nie sięgam.
Wykończyłam tez trzy mazidła do ciała. Lekki balsam do ciała Dresdner Essenz o zapachu piwonii był cudowny i genialnie działał na skórę, a w dodatku to produkt naturalny. Szkoda, że się skończył.
Masło do ciała FLOS_LEK używałam tylko na noc i też je sobie chwalę. Świetnie nawilżało i odżywiało skórę. Malinowy mus do ciała NACOMI również był świetny. To jakby olejki zamienione w mus, bo w kontakcie z ciepłem ciała mus zamieniał się w olejek.
Skończyły mi się też dwa moje ulubione olejki do twarzy. Serum Kiehl's i olejek Evree (ten niestety załapał się tylko na zdjęcie główne ;)). Różni je astronomiczna różnica cenowa, ale jeden i drugi świetnie się u mnie sprawdziły. Oczywiście wybór zależy od zasobności portfela. Jeśli mój portfel nie miałby dna, to z pewnością wybrałabym Kiehl's, bo wart jest swojej ceny, ale na Evree też nie mogę powiedzieć złego słowa. Nie bez powodu znalazł się w najlepszych kosmetykach roku 2014.
Ukraiński żel do mycia twarzy na wodzie szungitowej sprawdzał się całkiem nieźle, ale zachwytów nie było, chociaż ten szungit (tak mały węgielek, który pływał w żelu) mnie fascynował. Wyjęłam go z butelki po zużyciu kosmetyku i gdzieś przepadł. Bardzo dobre wrażenie wywarł na mnie micelarny żel do mycia twarzy GoCranberry. Taki niepozorny, delikatny, nie pieniący się, a działał genialnie. Makijaż zmywał w mgnieniu oka, a dla skóry był niebywale delikatny! Polecam :)
W maju postanowiłam sobie, że zużyję wszystkie próbki podkładów, jakie posiadam. Tak też zrobiłam. Ostatecznie zdecydowałabym się na zakup jedynie podkładu INFALLIBLE od L'oreal, ale jeszcze to przemyślę. Dobrze się w nim czułam, ale odcień był trochę za ciemny.
Skończyły mi się również perfumy Avon - City Rush Glamour. Bardzo lubiłam ten zapach! Próbki perfum Rouge Bunny Rouge natomiast, nie zrobiły na mnie pozytywnego wrażenia. Może dlatego, że to próbki, a po tak małej ilości ciężko ocenić zapach.
Pudełko po rzęsach FLEXIBANDS Everlash powinno znaleźć się tutaj już dobrych kilka miesięcy temu, bo rzęsy choć piękne, to przy zdejmowaniu o nich zapomniałam i zostawiłam na umywalce w hotelowej łazience. Niestety, przepadły..., a o pudełku zapomniałam i trochę przeleżało w szufladzie.
Z kolorówki zużyłam także transparentny sypki puder mineralny FLAWLESS MATTE od Lily Lolo. Byłam z niego bardzo zadowolona, bo świetnie matowił moją przetłuszczającą się cerę.
To już wszystko, a jak tam Wasze zużycia?
Wow, sporo wykończyłaś. U mnie bida w maju :/
OdpowiedzUsuńNawet nie wiem, jakim cudem to zrobiła :D
Usuńzrobiłam*
UsuńBardzo przydatny wpis. A szczególnie zainteresował mnie micelarny żel do mycia twarzy GoCranberry. Zaskoczona dobrym działaniem nie jestem, bo używam kosmetyków tej firmy i jestem bardzo zadowolona, ale jakoś przeoczyłam, że mają miceralny żel w ofercie, więc ładnie mnie naprowadziłaś i za to Ci dziękuję :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, warto go wypróbować :)
UsuńAaa i jeszcze balsam do ciała Dresdner Essenz - to też mogę potwierdzić, mam, stosuję, chwalę :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, świetny jest!
UsuńBardzo ciekawe denko,niestety nie znam nic z niego :(
OdpowiedzUsuńMoże niebawem poznasz, będziesz wiedziała co kupić ;) hihi
Usuńspore zużycia, a ja żadnego zdenkowanego kosmetyku nie znam...
OdpowiedzUsuńKilka z nich jest naprawdę godnych polecenia :)
UsuńMoja droga cudnych kosmetyków używałaś ;)
OdpowiedzUsuńMoja sis miałam Avonowego bałwanka ;P
OdpowiedzUsuńGratuluję denka, sporo tego zużyłaś.
OdpowiedzUsuńGratuluję. Solidny zestaw :-)
OdpowiedzUsuńŁadne denko. Jestem bardzo ciekawa farby do włosów. Takiej jeszcze nie miałam.
OdpowiedzUsuńNaprawdę sporo tego :) U mnie farba Loreal niestety nie sprawdziła się, dawno temu się dwa razy na nią skusiłam :)
OdpowiedzUsuńTo sie dopiero nazywa DENKO :)
OdpowiedzUsuńZapach maków z The Body Shop musi być obłędny!
OdpowiedzUsuńSzampon z koniem do dzisiaj mnie osłabia... kto wymyślił to zdjęcie ;)
OdpowiedzUsuńTo z bałwankiem to z Avonu? :)
OdpowiedzUsuńtez uwielbiam GoCranberry - ale po prostu kocham wszystkie zurawinkowe rzeczy ;p
OdpowiedzUsuńBardzo lubię masełka floslej i ostatnio z farby Joanna naturia przerzuciłam się właśnie na loreal.
OdpowiedzUsuńJakie duże denko :)
OdpowiedzUsuńŻel Isany i bałwankowy mam w zapasach ;)
A farby Casting bardzo lubię :)
Ja tez się zakochałam w GoCranberry, nie tylko ze względu na zapach :-) Rewelacyjnie nawilżają, osoby ze suchą skórą pokochają olejek i masełko.
OdpowiedzUsuńCałkiem spore to denko:)
OdpowiedzUsuńuuu -pokaźna ilość! U mnie torba zdenkowanych już zapełniona, ale ciężko mi się za post zabrać :/
OdpowiedzUsuń