Cześć Dziewczyny :)
Moje denko stycznia i lutego wbrew pozorom wcale nie jest duże, znalazło się w nim bowiem kilka kosmetyków, których nie zużyłam, bo się przeterminowały, ale są w nim również takie, które używałam niezgodnie z przeznaczeniem. W związku z tym, kosmetyków które zużyłam do ostatniej kropelki nie jest tak dużo, jakby wskazywało powyższe zdjęcie.
Nie przeciągam już! Zaczynamy!
Jak zwykle zużyłam jeden z płynów do kąpieli z Biedronki be beauty. To żadna nowość, bo one standardowo pojawiają się w każdym moim denku. Cóż się dziwić są tanie, dobre i jest ich dużo :D Nie żal wlewać do wanny ;)
Skończyły mi się również dwa szampony do włosów: Dove i jeden z limitowanej wakacyjnej edycji Lidl-a, czyli Sunner Cien. Do mycia włosów ich nie używałam, gdyż zawierały SLS-y, a ja na szampony z tym składnikiem mam uczulenie i muszę używać delikatniejszych. Doskonale sprawdziły się natomiast do mycia pędzli i nie tylko. Delikatny szampon, który zużyłam zgodnie z jego przeznaczeniem i który sprawdził się wyśmienicie to Dermedic CAPILARTE. Świetnie oczyszczał włosy i skórę głowy, a przy tym był niebywale delikatny. NIe powodował świądu, łupieżu, ani innych nieprzyjemnych dolegliwości. Nie plątał tez włosów, a po umyciu były one miękkie i dobrze się rozczesywały.
Zapomniałabym o podróżnym zestawie AUSSIE, czyli szamponie i odżywce! Szampon zużyłam podobnie jak Dove i Cien, czyli do wszystkiego tylko nie do włosów ;) Odzywkę natomiast używałam zgodnie z przeznaczeniem i muszę ją pochwalić. Spisywała się naprawdę dobrze, choć efekt był powierzchowny, czyli do pierwszego umycia włosów. Bardzo spodobało mi się opakowanie tej mini odzywki, a dokładniej tego, jak się ją z niego wydobywa, więc zostawiam je sobie. Z pewnością jeszcze je wykorzystam.
O odżywce do włosów John Frieda - Luxurious Volume zwiększającej objętość pisałam już jakiś czas temu. Ona naprawdę robiła robotę! Nie będę się już o niej tutaj rozpisywać, doczytacie sobie tutaj.
Maski do włosów NOVEX oceniam jako przeciętne, ale bez rewelacji. Nie polecam, ale też nie odradzam.
Doprawdy nie rozumiem fenomenu wcierki Banfi..., tak rozchwalona, a ja nie zauważyłam jakichś szczególnych rezultatów po jej stosowaniu, a zapach nieszczególnie mi się spodobał. Niestety ona przetłuszcza też trochę włosy. Na mnie jakoś szczególnie nie podziałała, ale też nie zaszkodziła, więc jej nie odradzam. Możliwe, że u innych się sprawdziła i ja nie będę poddawać tego w wątpliwość. U mnie niestety efektów brak, ale każdy powinien spróbować na sobie.
Dwie odżywki do włosów, które szczególnie polecam i które wyjątkowo dobrze się u mnie sprawdziły zasłużyły na osobne zdjęcie poniżej. Jedna z nich to InSight Volumizing, czyli odżywka, która zwiększa objętość włosów i używa się jej bez spłukiwania. Ona nie tylko zwiększa objętość włosów, ale również wyjątkowo dobrze je odżywia, wygładza i zawiera aż 98% składników pochodzenia naturalnego! O niej tez pisałam, więc zajrzyjcie tutaj!
Maska wzmacniająca przeciw wypadaniu włosów VisPlantis to moje ostatnie odkrycie! Znalazłam ją w pudełku ShinyBox i przepadłam! Nie wiem, jak działa przeciw wypadaniu włosów, ale to co z nimi robi jest cudowne! Działa odżywczo nie tylko na włosy, ale również na skórę głowy. Włosy po jej użyciu są mięciutkie, delikatne w dotyku, świetnie się układają, są puszyste i generalnie można je podsumować samymi ochami i achami <3 Maska jest cudowna! Kosztuje ok. 20 zł i uważam, że jest to bardzo dobra cena, jak na takie cudo.
Skończył mi się żel do mycia twarzy Whiten od Novaclear, bardzo go lubiłam i używałam z przyjemnością, choć uważam, że jego cena jest przesadzona. O całej serii likwidującej przebarwienia ze skóry pisałam niedawno, więc odsyłam Was tutaj. :)
Żel do mycia twarzy i oczu od TOŁPA natomiast, nie sprawdził się u mnie zbyt dobrze i zużyłam go trochę na siłę. Nie za bardzo przepadam za kosmetykami do mycia twarzy, które się nie pienią. Zawsze mam wrażenie, że nie oczyszczają dokładnie i zwykle nie mylę się, co łatwo sprawdzić po płatku kosmetycznym nasączonym tonikiem, którym przecieram twarz po umyciu. Skończyła mi się też wersja podróżna toniku i serum w jednym marki TOŁPA i ten sprawdził się doskonale, więc niebawem zaopatrzę się z pełnowymiarowe opakowanie!
Mleczka do demakijażu CHARMINE ROSE niestety nie polecam jakoś szczególnie. Mnie ono bardzo szczypało w oczy, chociaż demakijaż robiło bardzo dobrze. Właściwie poza tym szczypaniem było bardzo ok, ale na rynku jest wiele lepszych produktów.
Zużyłam też mini krem nawilżający LUMENE i muszę przyznać, że bardzo dobrze nawilżał. Generalnie jestem na TAK, bo to lekki, przyjemny, delikatny i dobrze nawilżający kremik do twarzy.
To nawilżające serum do ciała Figs & Rouge Avance + to całkowita pomyłka! Nawet specjalnie nie wiedziałam jak tego używać, bo w tej tubie była woda, która rozlewała się wszędzie. Nie umiałam jej dozować, bo opakowanie zdecydowanie się do tego nie nadawało. Poza tym, nie wiem do tej pory co ono miała niby robić. Nie zużyłam tego specyfiku, pozbyła się go bez żalu.
Masełko do ciała NATURATIV było bardzo OK, przyjemne, odżywcze i pięknie, słodko pachniało. Używanie go to sama przyjemność!
Krem do rąk BOTAME Body, nie był rewelacyjny, ot taki zwyklaczek. Moim zdaniem za bardzo wodnisty po rozsmarowaniu, ale zużyć się da bez większych problemów. Nie spodziewajcie się po nim jednak niczego szczególnego.
UWAGA! Teraz produkt niekosmetyczny, ale CUDOWNY! Znalazłam tą buteleczkę olejku Vera-Nord w jednym z kosmetycznych box-ów i się zakochałam. Zapach przepiękny, którym pachniał mój dom w okresie świątecznym! Jeśli posiadacie nawilżacz powietrza i lubicie, jak Wam ładnie pachnie w domu to polecam Wam te olejki. To zdecydowanie lepsza opcja niż jakiekolwiek świece zapachowe i dużo tańsza :) Zobaczcie ile różnych zapachów jest na stronie producenta tych olejków: vera-nord.pl Zapomniałabym dodać, że te olejki są całkowicie naturalne. Dla mnie CUDO!
Przyszła kolej na kolorówkę!
O lakierach hybrydowych MAKEAR pisałam już dość dawno temu, ale nadal uważam, że to jedne z najlepszych hybryd na rynku. Poniższy egzemplarz to efekt kociego oka, który niestety się zbrylił w połowie zużycia.
Jeśli chodzi o lakiery tradycyjne, to skończył mi się TOP RIMMEL - SUPER Gel, który uważam za bardzo dobry i śmiało mogę go Wam polecić. Doskonale utwardza i błyskawicznie wysycha. Ma doskonały połysk, który długo się utrzymuje.
Krem CC Selfie Project to moje ostatnie makijażowe odkrycie! Bardzo lubię go stosować pod podkłady mineralne i mam w użyciu kolejne opakowanie. Nie daje on dużego krycia, jest ono znikome, ale świetnie przygotowuje skórę pod minerały. Swoją drogą zużyłam podkład mineralny od Annabelle Minerals, który sobie chwalę, a w użyciu mam oczywiście kolejne opakowanie. :)
Skończył mi się również bezbarwny, ochronny balsam do ust BEE NATURAL. On również służył mi bardzo dobrze i z czystym sumieniem mogę go Wam polecić. Nawilżał, chronił, natłuszczał i był przyjemny w smaku i zapachu. Nic mu nie mogę zarzucić. Dla mnie BOMBA!
Wykończyłam również tusz do rzęs od L`Oreal Paris - False Lash Superstar X Fiber. Bardzo dobrze go wspominam i nie mam mu absolutnie nic do zarzucenia. świetnie rozdzielał rzęsy, nie kruszył się, nie rozmazywał i można nim było stopniować efekt od bardzo naturalnego do iście teatralnego.
Paleta do konturowania Loreal Infallible Sculpt to natomiast całkowita porażka i pozbywam się jej bez żalu! Dla mnie tragedia totalna, nie dało się tego używać. Pozbyłam się również korektora punktowego SYNERGEN i korektora pod oczy Reviving od Pixie Cosmetics. Niestety nie zdążyłam zużyć tych kosmetyków, chociaż były bardzo fajne.
Cień Pierre Rene w pięknym odcieniu brązu zużyłam natomiast do ostatniego okruszka.
Jak zwykle zużyłam również trochę próbek i masek w płachcie, a także płatków pod oczy. Oczywiście, jak w każdym denku muszą pojawić się również opakowania po płatkach kosmetycznych. Niestety zapomniałam, żeby nie kupować rozwarstwiających się na potęgę płatków w Rossmannie, ale po zakupie sobie o tym przypomniałam i już mam nadzieję będę pamiętać.
Asia! Kupuj płatki kosmetyczne tylko w Biedronce! ;)
Uff, dobrnęłam do końca.
Znacznie bardziej lubię używać kosmetyków i je zużywać niż o tym pisać :)
Buziaki :*
Moim ulubionym kosmetykiem w lutym było mydło ręcznie robione <3 Pachniało przepięknie i jestem pewna, że jeszcze nie raz je kupię.
OdpowiedzUsuńSuper! Uwielbiam takie mydełka!
UsuńNie ma to jak czystki w kolorówce :D Znam jedynie balsam do ust Bee Natural ;)
OdpowiedzUsuńTo cieszy najbardziej :)
UsuńLubię oglądać takie posty..tylko zazwyczaj kończy się to zapisywaniem kolejnych kosmetyków na listę rzeczy do wypróbowania.
OdpowiedzUsuńhaha, też mam taką listę :D
UsuńZnam parę kosmetyków i mi się sprawdziły:)
OdpowiedzUsuńSuper! :)
UsuńOgromne denko, z którego znam chyba tylko płatki kosmetyczne z Isany :)
OdpowiedzUsuń