Cześć Dziewczyny :)
Bronzer to jedna z tych rzeczy, których nie może zabraknąć w mojej kosmetyczce. Z racji tego, że bardzo polubiłam się z kosmetykami mineralnymi, postanowiłam przyjrzeć się bliżej ofercie Lily Lolo. Mój wybór padł na odcień South Beach, a wybrałam go drogą eliminacji. Zgodnie z opisem producenta Waikiki posiada w sobie mieniące się na złoto drobinki, które nie szczególnie mi pasują z racji tego, że mam przetłuszczającą się cerę, z kolei Bondi Bronze wydawał mi się zbyt ciemny i pasuje raczej do ciemnych karnacji, a moja mimo tego, że do szczególnie jasnych nie należy, to ciemna też nie jest.
South Beach wydawał się być najlepszy, bo z opisu producenta wynika, że daje on matowe wykończenie, a jego brzoskwiniowym odcieniem można uzyskać efekt delikatnej, naturalnej opalenizny.
W użytkowaniu jest bardzo poprawny, opakowanie posiada sitko, co jest dużym udogodnieniem. W ogóle, design opakowania jest piękny i bardzo ułatwia użytkowanie.
Sam bronzer dzięki swojej konsystencji, świetnie się nakłada, a jego trwałość jest bardzo dobra, bo na podkładzie mineralnym trzyma się cały dzień, tak jakby co dopiero był nałożony. Właściwości użytkowe i naturalny skład oceniam bardzo wysoko, ale...
... ten nieszczęsny odcień South Beach, który miał być brzoskwiniowy i nadawać efekt ładnej opalenizny, okazał się być jakimś dziwnym pomarańczem. Muszę z nim bardzo uważać, aby nie zrobić sobie pomarańczowych placków na twarzy i używać bardzo oszczędnie.
Podobno nadaje się on do nadania ładnego, opalonego kolorytu, zaaplikowany na całą twarz, ale to nie jest dobry pomysł. Na pewno nie dla mnie, może sprawdziłby się u pomarańczowych Pań po solarium, ale u mnie to wygląda naprawdę komicznie ;).
Ten odcień zaskoczył mnie bardzo negatywnie, a to dlatego, że mam róż Lily Lolo w odcieniu Juicy Pach, który też ma pomarańczowe tony, ale akurat z niego jestem bardzo zadowolona.
Podsumowując, wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ten nietrafiony odcień.
Ja do tej pory pisałam o:
KOREKTOR MINERALNY LILY LOLO (Nude)
SZMINKA NATURALNA LILY LOLO (Love Affair)
świetny jest, taki naturalny:)
OdpowiedzUsuńps. a u mnnie? KLASYCZNIE I MODNIE NA BLOGU:)
Te ich opakowanie wyglądają rewelacyjnie :)
OdpowiedzUsuńto prawda, wcześniej też były niczego sobie, ale teraz są jeszcze lepsze!
Usuńja to wogóle jestem taki bladzioch, że żadnego odcienia sobie dobrać nie mogę ;(
OdpowiedzUsuńten odcień z pewnością nie nadaje się dla bladych, u nich wygląda jeszcze bardziej komicznie niż u mnie ;)
Usuńrzeczywiście ciepły :(
OdpowiedzUsuńKiedys przeglądałam ich ofertę, ale tyle tego, że miałam
OdpowiedzUsuńProblem z doborem odcienia ;)
Ja do tej pory uzywałam bronzerów tylko w kamieniu, ale może na sypki też warto się skusić :)
OdpowiedzUsuńPrzyjemny, bardzo delikatny efekt. A widząc kolor w pudełku spodziewałabym się czegoś bardziej intensywnego.
OdpowiedzUsuńa ja własnie jestem na etapie poszukiwan dobrego bronzera;-)
OdpowiedzUsuńOpakowanie jest piękne, ale kolor rzeczywiście.. dla mnie pomyłka :( Nienawidzę pomarańczowych bronzerów!
OdpowiedzUsuńStrasznie pomarańczowy...
OdpowiedzUsuńBardzo ciepła pomarańczka z niego. Mnie bardzo kuszą róże Lily Lolo :)
OdpowiedzUsuńPiękny jest, ale faktycznie dla bladziochów może być niebezpieczny
OdpowiedzUsuńUwielbiam testować nowe kosmetyki, chociaż ostatnio moje serce chyba bardziej podbija moda.
OdpowiedzUsuńNa oku mam kilka fajnych torebek np. dior torebki lub hermes torebki